Moja "głodówka" zupełnie się nie udała. Jadłam ciasteczka owsiane, jogurty, kanapki... Przynajmniej odmówiłam tłustego kurczaka w jakiejś panierce ;) I skakałam na skakance oraz się rozciągałam. Może jeszcze pobiegam.
Bardzo powoli wracam do mojej wcześniejszej wagi. Już rankami pokazuje się 44.5 - 45.
Jeszcze jutro spróbuję głodówkę. Może ta mi wyjdzie... Ale oczywiście będę musiała obiad zjeść...
Coraz gorzej idzie mi w szkole. Ostatnio dostałam 3 z historii, na szczęście poprawiam. Z matmy pani nie sprawdziła testów, ale mam wrażenie, że będzie 4 :(
Słucham czasami jak zasypiam przygnębiającej muzyki i płaczę. Tak po prostu. Lub z powodu tycia. Lub przez 1D [ nie w złym znaczeniu ]. Lubię płakać...
Ja ostatnio też tak mam... Życzę, bo niedlugo będę dorosła, bo nie zakocham się z wzajemnością... Niby błahe sprawy, a jednak właśnie ważne...
OdpowiedzUsuń"Jeśli Ci to pomoże to płacz" :)
Trzymaj się kochana ! ;*
Dobrze, że się ruszasz :-)
płacząc wyrzucasz z siebie te wszystkie złe emocje - oczyszczasz się
OdpowiedzUsuńpłacz do woli kochana czasem tego właśnie człowiekowi potrzeba
nie wiem czy ta głodówka to dobry pomysł bardzo radykalnie
Trzymam za ciebie kciuki <3
44 kg, ojej *,* Mogę jedynie pomarzyć. Płacz ile chcesz, oczywiście, ale nic większego Ci to nie daję, a jedynie pogrążasz się w smutku. Lepiej złap za skakankę i skacz do granic wytrzymałości - spalisz trochę kcal i odstresujesz się. :)
OdpowiedzUsuńOlithia